Straż pożarna była i jest jedną z najważniejszych organizacji w mieście i nie tylko. Strażacy chronią dobytek obywateli, a gdy wybucha pożar starają się zminimalizować straty. Straż pożarna od setek lat gwarantuje pomyślny rozwój miast i spokój obywateli.
Gdańsk w przeciwieństwie do innych miast w Królestwie Polskim nigdy trawiły wielkie pożary i nie zostało też doszczętnie spalone. Wszystko to dzięki dość rygorystycznym przepisom przeciw pożarowym, które wprowadzono już w XV wieku, a konkretnie w 1451 r.
Wtedy to miasto podzielono na rejony (kwartety) i przydzielono do nich odpowiednie służby gaśnicze. Każdy obywatel był zobowiązany do gaszenia pożaru, do tego musiał utrzymywać odpowiedni sprzęt w gotowości. „Pożarowi parobcy” czuwali w nocy na Dworze Miejskim (To tam przed 1945 r. znajdowała się główna siedziba gdańskiej straży pożarnej). Kiedy pojawiał się ogień sygnał dawały „rogi pożarowe” i dzwony miejskie.
W 1455 r. wprowadzono przepisy zabraniające w mieście budowy drewnianych domów krytych strzechą. Wszystkie musiały być murowane, kryte dachówka. Nad przestrzeganiem tych przepisów czuwali dwaj rajcy, którzy wydawali pozwolenia na budowę. „Tych co nie przestrzegali wydanych pozwoleń na budowę, czekała sroga kara”.
W XVII wieku do gaszenia pożaru w Gdańsku zobowiązany był Zakład Gaszenia Ognia”.
Służba w Zakładzie Gaszenia Ognia była obowiązkowa „dla każdego młodego obywatela” i trwała 3 lata. Za opłatą mogła być na rok odstąpiona. Oprócz nich stałą służbę w straży pełnili zapalacze lamp ulicznych.
W przypadku pożaru do kierowania gaszenia ognia wyznaczone były osoby ze wszystkich trzech ordynków, które pełniły tzw. Funkcje Pożarowe. Na czele Funkcji Pożarowej stał członek Senatu. Do każdej Funkcji należeli mieszczanie z poszczególnych dzielnic, którzy dzięki dobrej znajomości terenu, kierowali gaszeniem ognia. Podczas pożaru przyłączał się do nich miejski radca budowlany jako doradca. Wyznaczeni parobcy obsługiwali pompy.
Pod koniec XVIII stulecia na wyposażeniu Zakładu Gaszenia Ognia znajdowało się 18 wielkich wężowych sikawek[1], 18 metalowych sikawek, 123 drabiny, 335 skórzanych wiader pożarowych, 115 bosaków (Feuerhaken) i 49 wielkich kadzi na wodę. Sprzęty te było rozlokowane w 16 punktach miasta w tzw. Budach Pożarowych.
Ważnym elementem w systemie przeciwpożarowym była obserwacja miasta z wież kościelnych. W dzień, funkcję tą sprawowali pożarowi parobcy, w nocy byli to tzw. stróże nocni, którzy funkcję tą pełnili odpłatnie. Po zauważeniu ognia natychmiast oznajmiali biciem dzwonów, a ilość uderzeń określała daną dzielnicę, w której wybuchł pożar. Oprócz tego w kierunku pożaru wywieszana była czerwona chorągiew, a w nocy latarnia. Oprócz tego stróże grzechotami budzili mieszkańców i ostrzegali przed pożarem. Na dźwięk alarmu przeciwpożarowego przy Budach Pożarowych stawiali się woźnicy z końmi, aby je zaprząc do wozów gaśniczych. Dla tych, którzy stawiali się pierwsi z pełnym wyposażeniem wyznaczano nagrody pieniężne. W ramach zabezpieczenia przeciwpożarowego, utrzymywano na strychach i wieżach kościołów na stałe wielkie kadzie z wodą.
Indywidualne zabezpieczenia przeciwpożarowe w mieście posiadał Ratusz. Posiadał on specjalną instalację wraz z pompą tłoczącą wodę ze studni w podwórzu do wszystkich części budynku. Dzięki temu w razie pojawienia się ognia można było go szybko ugasić w dowolnym pomieszczeniu Ratusza.
Szczególnej ochronie, zarówno przed ogniem jak i rozbojom podlegała wyspa spichrzów. W 1777 r. wyspy strzegło aż 52 strażaków podzielonych na kilka drużyn, a nieodłącznym kompanem stróżów były specjalnie szkolone psy.
Koniec części I.
Oryginalny mój tekst ukazał się w Roczniku Gdańskim w 2013 roku.
[1]Sikawka – nazwę tą stosuje siępotocznie, głównie w znaczeniu historycznym do dawnych pomp strażackich różnego rodzaju (parowych, ręcznych). Pochodzi od dosłownego tłumaczenia niemieckiego słowa Spritzen. Dzisiaj sikawka oznacza końcówkęwęża pożarniczego.