Był 31 grudzień – ostatnie godziny roku 1843. Słudzy i robotnicy Gdańskiego kata z Siedlec – Bonka krążyli już od 20.00 po ulicach w rejonie ul. Nowe Ogrody (Neugarter) z tak zwanym „brzęczącym garnkiem” (Brummtopf)[1]i głośnym śpiewem zakłócali porządek.[2]

Opiekujący się tym rewirem sierżant policji Ganz kilkukrotnie zwracał im uwagę żeby się uspokoili i wracali do swych domów.

O 21.00 wieczorem sierżant Ganz postanowił sprawdzić, czy balangowicze rzeczywiście dotarli do domów i czy jest spokój na ulicach. W tym celu udał się za nimi do domu kata. Gdy wszedł na podwórko jeden ze służących rzucił się w jego stronę i uderzył trzonkiem w twarz łamiąc mu nos. 

Ganz wyciągnął szablę i zaczął się bronić. Doszło do walki.

Niestety w pojedynkę nie miał większych szans. Od tyłu zaatakowali go 4 kolejni opryszkowie, rzucając go na ziemię, obezwładniając i zadając kilkanaście ciosów nożem. 

Po tym jak wszyscy uciekli jeden z nich wrócił do zamordowanego oficera i „dla pewności“ zadał szablą zabitego głęboką  ranę kłutą w prawe ramię. Po czym, jak gdyby nigdy nic wrócił spokojnym krokiem do domu. 

Wkrótce przechodnie znaleźli strasznie oszpecone zwłoki. Na wezwanie mieszkańców przybyli urzędnicy policyjni.  

Na miejscu zbrodni pojawił się też osobiście sam prezydent policji Gdańskiej von Clausewitz

Sprawców dość szybko wykryto i aresztowano. Jeden z nich, prawdopodobnie główny morderca, został ranny w dłoń podczas pojedynku z sierżantem Ganzem.

Podczas śledztwa okazało się też, że już od dłuższego czasu mieli „na pieńku“ z sierżantem, który miał ich pod baczną obserwacją za liczne rozboje i zakłócanie porządku.

Zmarły policjant był byłym wojskowym, miał 50 lat, a kilka tygodni wcześniej poślubił swoją drugą żonę.

Prasa gdańska ubolewała, że w „tak odległym i trudnym komisariacie“ jak Siedlce był tylko jeden funkcjonariusz policji na cały rewir.


[1] W języku holenderskim tzw. rommelpot, niemieckim Reibtrommel lub Brummtopf. W terminologii muzycznej rodzaj bębna frykcyjnego (pocieranego). Gliniany garnek, który głos uzyskiwał dzięki patykowi i krowiemu lub świńskiemu pęcherzowi. Świński pęcherz owijano na patyku, a następnie naciągano na naczynie. Aby na nim zagrać należało zwilżyć membranę. Poruszanie drewienkiem w górę i w dół tworzyło głośny dźwięk. W zachodniej Europie od późnego średniowiecza i zajmował ważne miejsce w czasu karnawału.

[2]Był to rodzaj tradycji w północnych Niemczech i Prusach, kiedy to najpierw w sylwestrową noc grupy dzieci z instrumentami domowej roboty, w tym Brummtopf chodziły od domu do domu, śpiewając specjalne piosenki za co otrzymywały podarki (owoce i inne smakołyki), a dorośli wychodzili później i przeważnie otrzymywali „schnappsa”.